Magdalena Środa, 02.05.2020

 

Niech się święci pierwszy maja, czyli pogadajmy o PRL-u

Wyborcze hasło PiS doczekało się zasłużonej parodii. Internauci mają powód do drwin…

 

Jednym z największych tabu, które istnieje w dzisiejszej Polsce (poza seksem) jest tabu PRL. Okres mroczny, od którego można się wyłącznie odżegnywać, który trzeba potępiać, bo stał się jak worek na wszelkie zło, podłości, zakłamania i zbrodnie.

Święto Pracy, dziś obchodzone jako dzień św. Józefa, było świętem emblematycznym dla PRL i – praktycznie – zostało skasowane wraz z nim. Latami kontestowano PRL-owskie rytuały i pompy, które z jednej strony – były potwornie zakłamane, z drugiej – nieuchronnie komiczne. Maszerowano, klaskano, bawiono się, przede wszystkim jednak oddawano hołd Przywódcy; kluczowym bowiem momentem pierwszomajowej defilady było przejście przed trybuną, na której stał On i machał ręką do „wielbiących” go tłumów.

Myślę, że ten właśnie obrazek ma w głowie Jarosław Kaczyński, gdy wchodzi w grupę swoich zwolenników wiwatujących na jego cześć i marzy, by taka była cała Polska. Kaczyński lubi pompę, hipokryzja mu nie przeszkadza, hołdów i posłuszeństwa jest łakomy bardziej niż Gierek; jedynym demokratycznym elementem tej postawy jest to, że żąda ich nie tylko dla siebie, ale dla Wielkiego Brata i Mamy.

Podczas obchodów 1 maja – jak pamiętam – wznoszono pod niebo trud robotników i ich centralną pozycję w społeczeństwie „sprawiedliwości społecznej”. Było w tym mnóstwo fałszu, ale za czasów Gierka do czerwieni i szarości epoki Gomułkowskiej dodano elementy ludycznego karnawału: na mieście były stragany, festyny, kolorowe baloniki, muzyka (może nawet kiełbasa i piwo, ale nie pamiętam). Tamta władza potrafiła strzelać do robotników i nie wyobrażała sobie, by mogli oni mieć jakąś niezależną i wolną reprezentację. Dawne związki zawodowe były jej narzędziem, a właściwie socjalistycznym decorum, jednym z wielu.

A dziś? Nie mamy już proletariatu, ale rzesze prekariatu, który nie stanowi ani klasy, ani żadnej realnej siły, którą wielkoprzemysłowi robotnicy okazali się w 80 roku. Nie mamy też wywalczonych przez nich „wolnych i niezależnych” związków zawodowych, bo dzisiejsza „Solidarność” bardziej troszczy się o dobre relacje z władzą niż z prekariatem. Realną reprezentacją klasy pracującej jest raczej postkomunistyczny OPZZ, a nie to, co zostało po niegdyś wolnej i niezależnej „Solidarności”.

Wracając jednak do tabu PRL, niektórzy moi młodzi studenci są przekonani, że społeczność dzieliła się wtedy na sprawiedliwych, siedzących w więzieniu oraz funkcjonariuszy i donosicieli, są też przekonani, że wszyscy byli nieszczęśliwi i stłamszeni, że równość była pozorna, a socjalizm zupełną fikcją. Tymczasem zgodnie z badaniami, znacząca część starszego dziś pokolenia ceniła sobie tamten reżim, głównie z powodu bezpieczeństwa socjalnego i w miarę równo rozłożonych obciążeń. Nie było też tak szalonych nierówności, które wzbudzają zawiść i tak beznadziejnie konsumpcyjnego trybu życia, które wielu myli z dobrobytem i wolnym wyborem. Władza, choć bezwzględna nie miała aż tylu narzędzi propagandowych, a i wpływ kleru był mocno ograniczony.

PRL przemieszał społeczeństwo, które stało się wielkim tyglem szans i możliwości: chłopskie dzieci szły na studia, panienki z maleńkich miasteczek jechały do wielkich i zamiast szukać męża, zdobywały zawodowe kwalifikacje. Znikł analfabetyzm, na jakiś czas wypleniono religio-fanatyczną irracjonalność, przesądy, zbudowano podstawy szacunku dla różnorodności (odwiedził mnie ostatnio pewien Syryjczyk, były student socjologii na UW i stwierdził, że Polska była w latach 50. i 60. najbardziej gościnnym i przyjaznym państwem na świecie; ciemny kolor skóry budził wtedy ciekawość i postawy otwartości, a nie ksenofobii jak dziś).

Było niewiele dóbr do nabycia, ale te, które się zdobyło, cieszyły jak mało co. Do tego pełna ekologia (w życiu prywatnym): siatki wielorazowego użytku, papierowe torby, butelki na wymianę. Indoktrynacja w szkołach i propaganda w mediach była ogromna, ale zarazem tak siermiężna i prymitywna, że mało kto się na nią nabierał (dziś niemal 40% Polaków święcie wierzy w propagandę PiS). Darmowa służba zdrowia, jak zwykle źle opłacana, nienowoczesna, ale powszechnie dostępna (kontrola stomatologiczna w szkołach raz w miesiącu i dentysta na miejscu), darmowe kolonie, co ważne zwłaszcza dla dzieci wiejskich; szkolne wycieczki, które pozwalały poznać kraj, a nie tylko lokalne parafie i miejsca pielgrzymek. Tanie książki. No i poczucie równości wśród kobiet. Oczywiście można było narzekać, że podły socjalizm pragnie pozyskać wszystkie ręce do pracy, ale z drugiej strony emancypacja była faktem. Dziś niektórzy śmieją się z traktorowej wolności kobiet, ale proszę spróbować samemu: lepiej prowadzić traktor niż iść za nim…

Może pora rozpocząć jakąś debatę na temat PRL, by z tej fatalnej epoki utrwalić w pamięci coś, co było społecznie cenne. Z pewnością nie chodzi o pierwszomajowe pochody czy dęte uroczystości (akurat dzisiejsza władza dostarcza nam ich pod dostatkiem), ale polityka socjalna i bynajmniej nie pozorna równość, to wartości, które może warto przywrócić nie tylko pamięci, ale i rzeczywistości.

 

koduj24.pl