Olszewska, 13.04.2020

 

Święta, święta i po świętach

Święta, święta i po świętach

 

Święta już mijają, ale to, co w nich najważniejsze, niech w nas pozostanie…

Czym się różni pesymista od optymisty? Pesymista na cmentarzu widzi tylko krzyże, optymista same plusy”. I takie właśnie, dwojakie podejście do Świąt Wielkanocnych charakteryzowało Polaków w dobie zarazy. Ci pierwsi, załamani, bo co to za święta bez bliskiej i dalszej rodziny, bez święcenia koszyczka w kościele, bez udziału w mszy. Co niektórzy próbowali przemycać swoich bliskich do siebie, uznając, że tradycja świąt rodzinnych ważniejsza od koronawirusa i licząc na to, że ten Ktoś, co z góry nad nami czuwa, nie dopuści, by jego wiernym stała się jakaś krzywda, więc…hulaj dusza i róbmy swoje.

Ci drudzy, w tym i ja, uznali, że w obecnej rzeczywistości trzeba znaleźć jakieś plusy, które pozwolą te święta w miarę fajnie przeżyć, nie biadolić i bardziej optymistycznie spojrzeć w przyszłość.

Zacznijmy więc może od tych plusów bardzo przyziemnych, czyli kasy. Zamknięcie w kwarantannie spowodowało, że pierwszy raz w życiu wielu z nas nie uległo tzw. szaleństwu przedświątecznych zakupów. Z racji znacznie mniejszej liczby biesiadników odpuściliśmy sobie te tony mięsiwa wszelakiego, ciast i ciasteczek, deserów, jajek, szynek, białej kiełbasy, warzyw na różniste sałatki. Tym razem udało się przejść przez święta bez zaciągania kredytu i z portfelem wciąż w miarę pełnym. Czyż to nie jest piękny plus?

Wariactwo porządków przedświątecznych. Nie wiem, jak to u Was wygląda, ale pamiętam z własnych wspomnień i doświadczeń bliższych oraz dalszych znajomych, że ten szał porządkowania wykańczał panią domu i wszystkich domowników. Na miesiąc przed świętami potomstwo wpadało w stan dziwnej depresji, kombinując jak się tylko da, by stać się niewidzialnym i niesłyszalnym, a współmałżonkowie oddawali się marzeniom o dalekich podróżach w wersji solo oczywiście. Im bliżej świąt tym mocniej trzeba było zaciskać zęby i spełniać rozkazy szefowej logistyki świątecznej, co sprzyjało niespodziewanym wybuchom agresji, obrażaniu się i ostatecznie, gdy już można było usiąść do stołu wielkanocnego, to pani domu padała na twarz, a cała reszta wciąż przegryzała w sobie koszmar minionych dni. A jak to wyglądało w tym roku? Większość podeszła do sprawy na totalnym luzie. W zderzeniu z koronawirusem i wprowadzonymi ograniczeniami, coś takiego jak szał sprzątania okazał się głupi, mało istotny. Zmiana nastawienia spowodowała, że bardziej przyjaźni wobec siebie, bardziej uśmiechnięci, bardziej doceniający rodzinność świąt, spotkaliśmy się przy stole i wreszcie było tak jak powinno, czyli…miło, przyjemnie i smacznie.

Święta w znacznie uszczuplonym gronie rodzinnym to taka wręcz „perełka” i też na plusie. Zero stresów, że rodzina odda się polityce, co doprowadzi temperaturę wspólnego biesiadowania do stopnia wrzenia i skończy wielką awanturą, trzaskaniem drzwiami i płaczem pani domu, która tak się starała i nikt tego nawet nie zauważył. Odejście od tradycji spędzania całego dnia przy suto zastawionym stole, na którym tylko wymieniano rodzaj potraw, od śniadaniowych, przez obiadowe, desery i w końcu ciągnąca się godzinami kolacja. W zamian postawienie na wspólne gry, zabawy, przeglądanie albumów rodzinnych i bycie ze sobą tak na 100%, rozmowy o marzeniach, o wszystkim i o niczym, a jednak potęgujące poczucie bliskości. Fajna sprawa, bo bardzo rzadko mamy okazję, by tak ze sobą być.

No i plus dla mnie największy to odejście od komercji, która od lat wydaje się ważniejsza od prawdziwego przesłania Świąt Wielkanocnych. Zamiast stawiać na bogactwo stołu, odpowiednie ciuchy, iść drogą „postaw się a zastaw się”, liczyć na przebicie obfitością materialną nielubianych sąsiadów lub zazdrosnych członków rodziny tym razem można było się skupić przede wszystkim na tzw. pierwiastku duchowym. Takie słowa jak zwycięstwo dobra nad złem, życia nad śmiercią, o nadziei, która nie może zawieść, o pokoju, zgodzie i pojednaniu, otwarciu na potrzeby innych, życzliwości przyjaciół oraz miłości w Rodzinach, nabrały nowego i bardzo głębokiego znaczenia. I to one stały się dla wielu Polaków tym najważniejszym przesłaniem, o którym przez lata tak naprawdę zapomnieli i dopiero obecna, zagrożona koronawirusem rzeczywistość, pozwoliła im wrócić do korzeni Świąt Wielkiej Nocy. Oby coś z tego przesłania pozostało i po świętach nie poszło w zapomnienie, czego życzę sobie, Wam i naszej Polsce, która już ugina się pod ciężarem wzajemnych waśni, kłótni i agresji. Święta już mijają, ale to, co w nich najważniejsze, niech w nas pozostanie…

 

koduj24.pl