Toksyny Kościoła kat.

Religia pełna strachu, uprzedzeń rasowych i urojonych nadziei na lepszy świat, ale bez żadnego zaangażowania zapatrzonych w niebo katolików; religia, która w średniowieczu dokonywała pogromów, paliła na stosie za byle zioła, chciała opanować niczym zaraza albo epidemia cały świat.

Religia, której papieżom przyjemność sprawiały wyszukane tortury, wojny i wyprawy krzyżowe, także z udziałem dzieci („krucjata dziecięca” w XI w.).
Religia, która tylko dzięki edyktowi nantejskiemu z IV wieku i sile Rzymu, który jeszcze wtedy funkcjonował znakomicie pod względem wojskowym, zapanowała na dziesięć wieków nad cywilizowanym światem, a potem podążyła w ślad Kolumba do Nowego Świata, aby tam dalej zabijać, rabować i torturować.

Naziści oraz enkawudziści nie wymyślili swoich strasznych tortur – mieli gotowe opisy z książek historycznych niezależnych autorów na temat średniowiecznego katolicyzmu.

To, co robi obecnie islam, młodszy o sześć stuleci od chrześcijaństwa, robiło ono już dawno temu – nic nowego pod słońcem.

Kościół zawsze będzie z jednej strony robił z siebie ofiarę, rzekomo atakowaną przez „złowrogie” i „diabelskie” siły, a z drugiej – straszył szatanem, blokował rozwój duchowy człowieka i postępy nauki i techniki, szczególnie biomedyczne.

To, co się dzieje, nie jest jednak spowodowane przez jakąś jedną osobę, choćby potężną. Nikt w Watykanie nie układa kazań księżom na całym świecie, choć są też gotowce w sieci: księża sami, ci najbardziej gorliwi w nadziei na „awans” układają coraz bardziej radykalne homilie, mając nadzieję, że biskup doceni ich wkład w Kościół i awansuje.

Hierarchiczna struktura Kościoła z jednej strony zapewnia stałą kontrolę, z drugiej motywuje księży, stojących najniżej podstawy piramidy, aby byli coraz bardziej gorliwi, aż do zupełnej radykalizacji.

Wielu ludzi ulega radykalizacji – nie tylko w Kościele, pojęcie to przeszło do nas z islamu. Tam radykalizacja oznacza wzięcie karabinu i strzelanie do tłumu; tu radykalizacja oznacza coraz większą agresję werbalną niezaspokojonego libido, które musi znaleźć ujście i obiekty zastępcze.

Skąd pochodzi w ogóle chrześcijaństwo jako religia?

Pytanie o źródła religii nieustannie przetaczają się przez sieć. Pytając o źródła chrystianizmu, musimy cofnąć się do judaizmu, a stamtąd jeszcze wcześniej. Uznaje się, że patriarcha Abraham miał pewnego rodzaju doświadczenie źródłowe, polegające na silnym przekonaniu, że istnieje tylko jeden Bóg-Adonai, a nawet na odczuciu jego obecności. Zapoczątkował on (Abram) okres patriarchatu, a Mojżesz, prawodawca, który miał otrzymać od Boga kamienne tablice z dziesięciorgiem przykazań, rozpoczął okres proroków.

W rzeczywistości doświadczenie Abrahama mogło być naturalne (np. napad epileptyczny), a Mojżesz mógł sam, będąc aż czterdzieści dni na górze Synaj, wykuć tablice i ułożyć dekalog, który zastąpił wcześniejszych kilkaset zbyt szczegółowych przykazań.

Kiedy czyta się niektóre teksty z kolei prorockie, ma się niekiedy mocne wrażenie, że napisali je ludzie niezbyt zrównoważeni emocjonalnie, co wpływało na ich przekonania, a te na zachowania, ryty, zwyczaje i sterowało nadmiernie życiem poddanych. Władza królewska oraz religijna szły w parze w zniewalaniu mas ludu.

Początki chrześcijaństwa również nie są jasne: mamy Jezusa, mamy Jana Chrzciciela, który chrzci (stąd nazwa nowej religii), mamy dziwną sektę esseńczyków, z którą Jezus na pewno miał kontakt, a potem Szawła z Tarsu, który nawrócił się w drodze do Damaszku, mając rzekomą wizję Chrystusa. Jeśli chodzi o Jana Chrzciciela, którego zabił król Herod na prośbę swej żony, „żywił się on szarańczą i żył na pustyni”. Bardzo wielu wrażliwych, ale niezrównoważonych emocjonalnie proroków żyło poza normalnymi ramami społeczeństwa. Jego przekonania, działalność mogły mieć całkowicie naturalne i racjonalnie wytłumaczalne powody, podobnie jak nauka i życie Jezusa.

O możliwej chorobie nerwowej Jezusa pisano już dobre sto lat temu, a niektórzy psychiatrzy diagnozowali nawet „paranoję” („chcecie Mnie zabić”, etc.). Nie idąc tak daleko, można Jego życie, prawda, że wybitne, ale jednocześnie naturalne, wytłumaczyć całkowicie czynnikami społeczno-politycznymi (zabór rzymski, zamęt, niepokoje społeczne, eklektyzm religijny, skostnienie kultu judaizmu), ekonomicznymi (Jezus nie był bogaty, wręcz cierpiał nędzę), cywilizacyjnymi, Jego cuda wyobraźnią ewangelistów, a zmartwychwstanie ponownym pochówkiem po szabacie, kiedy nie wolno było nic robić.

Jeśli nawet religie mają u korzeni autentyczne doświadczenia duchowe i tak nie zmienia to faktu, że to, co się potem dzieje w historii danej wiary nie ma nic wspólnego z pierwotnym zapałem założycieli czy ojców wiary.

Zjawisko, jakim od tysiącleci ewolucji ludzkiej pozostaje religia, ma bardzo wiele twarzy. Jest truizmem twierdzenie, że nie ma jednej religii, lecz paradoksalnie trzeba to przypominać, albowiem zarówno sama religia, jak i wyznawcy często twierdzą, że „tylko ich religia jest prawdziwa”, czyli jest jedyną religią, jaką warto i trzeba wyznawać, poznawać i propagować „niewiernym”. Szczególnie w dzisiejszej atmosferze odradzających się podziałów i zarazem sporów ideowych oraz fundamentalizmu religijnego (nie ma bowiem wielu fanatyzmów, bo wszystkie są podobne) należy podkreślać ogromny pluralizm religijny na świecie, który sami wierzący, zwłaszcza ci „pogłębieni” uznają za szkodliwy dla „jedynej, prawdziwej wiary” indyferentyzm, prowadzący – ich zdaniem – ku zobojętnieniu religijnemu. Czy da się jednak, mimo podkreślonych różnic, odszukać to, co łączy różne religie i co sprawia, że można stworzyć jeszcze jedną, nową teorię religii? Wydaje się, że tak.

Każda religia kiedyś się zaczęła, a wcześniej jej nie było. Jednak rzadko religie pojawiają się jak „deus ex machina” – najczęściej religia rodzi religię.

Niewielu wie, że już przed zredagowaniem początkowych partii
Księgi Rodzaju istniały starsze, przed biblijne opisy stworzenia kosmosu, świata i człowieka („Poemat o Gilgameszu”, mitologie babilońskie, etc.) i miały niektóre charakter prawie proto-monoteistyczny.

Istnieje więcej „świętych pism” niż Biblia, Tora czy Koran. Przypomnijmy wschodnie „księgi umierania czy Upaniszady lub Wedy oraz niezliczone mitologie, mające pre-religijny charakter. Tak, że przeważnie religia rodzi religię, wiara mutuje i ewoluuje w jej bardziej przystosowaną do nowych warunków społecznych i politycznych wersję.

Przeżywają te religie, które się lepiej zaadaptują do zmian, jakie zachodzą w świecie ludzkiej kultury, ale i w ekonomii. W czasach bessy religie upraszczają się, stają się bardziej ascetyczne, a w czasach prosperity olbrzymieją niczym świątynie barokowe, kapiące złotem, mirrą i kadzidłem, co dodatkowo działa na zmysły i wyobraźnię wiernych.

Religia więc rodzi się z poprzedniej, rośnie w siłę, zdobywa albo próbuje zdobyć świat, potem się stabilizuje na jakimś poziomie, by wejść w okres schyłkowy i w fazę agonii, a umierając – niczym gwiazda w stadium karła – wydaje z siebie potomstwo, a kolejne pokolenie często wraca do wersji z I pokolenia, omijając wersję bezpośrednich „rodziców”.

Najlepiej przystosowane wiary i kulty, które trafiają w sedno aktualnych zapotrzebowań społecznych mają szanse na przeżycie o wiele większe niż religie czy to zbytnio tradycyjne (i przez to komicznie dziwaczne), czy to zbyt „postępowe”. Przeżywa wiara umiarkowana, main-streamowa, taka skrojona na potrzeby klasy średniej, mieszczaństwa i małych oraz średnich miast.

Każda religia zaczyna się od wystąpienia jakiejś wybitnej jednostki, charyzmatycznego „ojca założyciela”. Przykładem oczywistym jest postać Jana Chrzciciela, którego uważa się za twórcę chrystianizmu, a także Jezusa z Nazaretu (5/6 r.p.n.e – 30/36 r.n.e.).

Najpierw przechodzi on zwykle samotną inicjację („ukryte lata” w Nazarecie, chrzest w Jordanie, wyjęcie z wody Mojżesza, usłyszenie „głosu” przez Abrahama, etc.), potem dołączają doń nowi uczniowie, werbowani z różnych środowisk. Jezus po czterdziestu dniach postu na pustyni pojawił się nad brzegiem Jordanu, aby zaraz po uroczystym chrzcie rozpocząć trzyletni okres działalności publicznej.

Potem następuje stopniowy rozwój nauki, początkowo tylko ustnej, z czasem, ale późno zostaje zapisana (proto-ewangelia, cztery ewangelie, apokryfy, etc.) i dzięki drukowi, a wcześniej dzięki kopistom, jest rozpowszechniana na całym świecie. Przywódca zostaje zabity „w ofierze”, znika, zostaje „wzięty do nieba”, albo gdzieś ginie – koniec życia przywódcy nowej religii nie może być taki, jak zwykłych śmiertelników – śmierć naturalna, pogrzeb, kult pośmiertny, etc. Musi być niecodzienny, spowity tajemnicą, atmosferą uroczystego doświadczania sacrum, z pewną domieszką sensacji, miraculów czy znaków z nieba.

Potem doktryna się intensywnie rozwija, rozbudowuje, dołączają stale nowe elementy, nowe koncepcje, które w sposób kumulatywny wznoszą gmach nowej wiary, więc powstają z konieczności kościoły albo szkoły (w przypadku filozofii), rzesze nowych wyznawców składają się na potężne dzieła religijne, rośnie w siłę hierarchia kościelna, bogaci się duchowieństwo i religia w miarę dekad i stuleci zaczyna się rytualizować, automatyzować, kostnieć w literze i prawie, zanika entuzjazm, pierwotne emocje i następuje kryzys.

Wtedy pojawia się nowy, charyzmatyczny Reformator (np. Luter), który próbuje zawrócić religię ku źródłom (ad fontes), i częściowo początkowo mu się to udaje, z czasem jednak z upływem stuleci i jego odłam kostnieje, zamiera. Potem następuje próba reformy wewnętrznej – religia sama od środka próbuje się zreformować (sobór trydencki, kontrreformacja, powrót do tomizmu w XIX wieku, antymodernizm, etc.) i znowu początkowo częściowo się to udaje. Proces korozji jednak trwa nadal, więc występują z kolei teologowie, uczeni i radzą wrócić do jakiejś wielkiej tradycji intelektualnej (Augustyn, Tomasz z Akwinu), albo w stronę uproszczenia wiary i bezpośredniości Boga (devotio moderna, Franciszek, kult miłosierdzia Faustyny, „ruch czystych serc” obecnie, etc.), w stronę próby nawiązania relacji mistycznej z Bóstwem. Znowu następuje częściowy zapał, entuzjazm, który jednakże niepodparty teologicznie wyczerpuje się w pustych gestach, sposobie mówienia, zmiany stylu bycia. Jednocześnie z
tym wszystkim następuje dalsze rozbudowywanie doktryny, co częściowo
spływa pod strzechy, trafia do ludu, ewoluuje i nadal mutuje.

Wreszcie nadchodzi nieuchronna laicyzacja, zeświecczenie i ostatnia
próba ratowania religii, ale wierni masowo odchodzą, wychodzą na jaw
winy i zbrodnie z przeszłości, dokonuje się sąd nad religią, pojawia się
„prawda” i oczekiwanie na „koniec świata”, jednak jest to tylko koniec
danej religii. I ostatnim etapem jest agonia i śmierć religii, po czym jest
etap muzealizacji – świątynie tracą tradycyjne przeznaczenie, zaczynają się
stawać muzeami, salami koncertowymi czy galeriami wystawowymi. Aż do
pojawienia się kolejnego „mesjasza”…

Podobny proces ma miejsce w umyśle jednostki, u której diagnozuje się chorobę umysłową i która cierpi na coraz bardziej rozbudowane urojenia, których nikt i nic nie jest w stanie zbić. Psychiatrzy dobrze wiedzą, jak podstępne mogą być zaburzenia umysłowe u chorego człowieka.

Początkowo wyznaje on jedno urojenie, na przykład, że jest prześladowany
przez wrogów, potem do tego dochodzą kolejne urojenia, a na końcu wszystko razem się wzmacnia, tak, że nie sposób racjonalnie dyskutować z
pacjentem. Podobnie jest z katolikami w Polsce – jakakolwiek próba dyskusji spala na panewce, od razu przyjmują oni postawy obronne, zamykają się w sobie i to ci wysoko postawieni, którzy teoretycznie powinni w czasie wielu lat studiów teologicznych (i filozoficznych) nabyć jakiejś ogłady oraz pewnej choćby kultury intelektualnej.

Początkowo tedy jedno jakieś urojenie, że „gender to wróg”, rozbudowuje się i dochodzą kolejni „wrogowie”, a na końcu tej obłędnej drogi jest system wzajemnie się wzmacniających sądów urojeniowych, których żadne logiczne i racjonalne argumenty nie są w stanie zbić. Tak zamyka się wreszcie w swoistym religijnym autyzmie Kościół, przestaje wymieniać myśli i idee z „wrogim” światem, buduje „oblężoną twierdzę”, której rzekomo należy bronić, oczywiście najlepiej łożąc duże środki finansowe na kolejne kampanie plakatowe czy pełne błędów, nawet teologicznych wydawnictwa katolickie i tak dalej.

Kościół zawsze miał na pieńku ze światem, ale ten trend się umacnia i rozbudowuje, tak, że powoli ludzie Kościoła tracą kontakt z rzeczywistością.
I tak religia, która wyrosła z jakiegoś może nawet autentycznego pradoświadczenia egzystencjalnego, zmienia się z upływem wieków w swoją karykaturę, która nie wiedzieć już, czy jest komiczna, czy tragiczna. Ale procesy społeczne wyrównają i to – na miejsce obecnej umierającej pewnego typu „wiary” wyrośnie coś nowego. Ale, aby dowiedzieć się, czym ma być to „coś” trzeba cierpliwie poczekać…

Donald Tusk ma dobre słowa nawet dla Jarosława Kaczyńskiego

„Uśmiechnij się, Jarosławie, o północy – wzniosę wtedy toast też za twoje zdrowie” – napisał w mediach społecznościowych Donald Tusk, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej. „Kto wie, może przed nami też piękne lata dwudzieste? Życzę tego wszystkim bez wyjątku” – dodał były premier.

Tusk zapewnił, że o północy wzniesie toast za zdrowie Jarosława Kaczyńskiego.

Tusk nawiązał także do komentarzy wywołanych ostatnią wypowiedzią prezydenta Rosji, który zarzucił Polsce m.in. współpracę z Hitlerem. W reakcji na nią premier Mateusz Morawiecki wydał specjalne oświadczenie. Jak zapewniał szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski, było ono konsultowane z Andrzejem Dudą. Prezydent nie zabrał jednak bezpośrednio głosu w sprawie słów Putina.

„PS. Po raporcie Anodiny przerwałem urlop natychmiast, chociaż też kocham narty😀” – napisał Donald Tusk.

Były premier nawiązał do przerwania urlopu i powrotu do kraju w 2011 roku po tym, jak kierowany przez Tatianę Anodinę MAK ogłosił raport w sprawie przyczyn katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem.

Święci, nadęci, wyklęci. Kaczuszki robiące w pieluszki

PiS uprawia politykę historyczną w sposób spójny i konsekwentny: wyolbrzymiając polskie zasługi i cierpienia oraz umniejszając to, co pokazuje Polaków w złym świetle. Na celowniku są w szczególności stosunki polsko-żydowskie.

Politycy PiS – oraz instytucje, które im służą – często albo mówią o przeszłości nieprawdę wprost, albo manipulują i naciągają fakty, żeby służyły ich tezie.

Jakie momenty przede wszystkim interesują polityków PiS? Wyliczmy, chronologicznie:

  • zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej 1920 roku. Podkreślają, że Polska uratowała wówczas Europę Zachodnią przed bolszewickim najazdem (analizowaliśmy tę opinię i pisaliśmy, że Zachód w ogóle jej nie podziela, a sam pogląd jest dyskusyjny);
  • stosunek do mniejszości w II RP i jej osiągnięcia cywilizacyjne – przedwojenna Polska jest idealizowana i przedstawiana jako kraj tolerancyjny oraz mlekiem i miodem płynący;
  • teoria „dwóch okupacji” – zrównywanie okupacji niemieckiej i sowieckiej w czasie II wojny światowej (jak pisaliśmy, ich destrukcyjność była nieporównywalna – Niemcy zabili ponad 4 mln polskich obywateli, sowieci – ok. 150 tys.);
  • stosunki polsko-żydowskie w czasie II wojny światowej. To temat strategiczny i poświęca mu się najwięcej uwagi. Rządzący twierdzą, że Polacy masowo pomagali ukrywającym się Żydom i ponosili za to okrutne kary, a antysemityzm był zjawiskiem marginalnym. Atakują także badaczy, którzy twierdzą, że było inaczej;
  • opór przeciwko okupantom w latach 1939-1945 – rządzący wyolbrzymiają rolę ugrupowań skrajnej prawicy (m.in. Narodowych Sił Zbrojnych), mówią niewiele o Armii Krajowej, głównej sile podziemia, a partyzantkę ludową i lewicową albo przemilczają, albo uznają za komunistyczną agenturę; 
  • opór przeciwko komunizmowi po wojnie – PiS gloryfikuje „wyklętych” walczących z komunistami z bronią w ręku, ignoruje ich zbrodnie oraz przemilcza rolę PSL Stanisława Mikołajczyka, która prowadziła opór polityczny (i była prawdziwym zagrożeniem dla władzy);
  • historia „Solidarności” – PiS umniejsza rolę Lecha Wałęsy i dąży do zawłaszczenia całego związku, próbując dowieść, że sam jest spadkobiercą opozycji wobec PRL.

Więcej pisowskiego kitu >>>

PiS zdegradował Polskę i Polaków, czyniąc z kraju Zadupie, a nas Zadupianami.

Kmicic z chesterfieldem

Politycy PiS, a za nimi TVP, nie przestają mówić o socjalnych osiągnięciach rządu – to ma być wciąż jeden z filarów „dobrej zmiany”. Ale czy faktycznie jest się czym chwalić? 2019 rok przyniósł trzy zaniechania w polityce PiS, które uderzają w biednych

Pierwsze 3 lata rządów PiS w polityce społecznej przynajmniej pod jednym względem były przełomowe: żaden z poprzednich rządów nie umieścił “socjalu” w centrum swojej opowieści politycznej.

Tymczasem “rodzina 500 plus” zdominowała debatę w Polsce, dziwnie mieszając się przy tym z kwestią praworządności. Choć politycy głównych partii opozycji zaakceptowali program, a przynajmniej nauczyli się nie potępiać go w czambuł, to część ich wyborców niezmiennie jest zdania, że polska demokracja została “sprzedana za 500 plus”, a transakcji dokonali wyborcy PiS.

Władza przy pomocy TVP wykorzystuje te emocje, strasząc, że rządy opozycji oznaczają odebranie zdobyczy socjalnych ostatnich lat: wysokiego świadczenia na każde dziecko i niższego wieku emerytalnego. W tej opowieści rządy…

View original post 1 070 słów więcej

 

Kaczyński popuścił na rzadko ws. ustawy kagańcowej?

„Rzeczpospolita” donosi o tym, że „ustawa kagańcowa” może ulec zmianie. Wszystko przez wewnętrzne zgrzyty w Zjednoczonej Prawicy.

Zjednoczona Prawica – jak podaje „Rzeczpospolita” – ustaliła, że „ustawa kagańcowa” ma ochronić wymiar sprawiedliwości przez „anarchizacją”. Projekt przedstawiony przez koalicyjnych decydentów okazał się jednak o wiele dalej idący i bardziej represyjny. Część polityków Zjednoczonej Prawicy chce więc jego liberalizacji.

Do „złagodzenia” ustawy najbardziej dążą politycy Porozumienia Jarosława Gowina. 19 grudnia złożono poprawki, które miały usatysfakcjonować polityków centroprawicowej formacji. Okazało się jednak, że wyszły one poza ustalenia, co wywołało sprzeciw ze strony Gowina i jego sojuszników.

Politycy Porozumienia deklarują, że jeśli Senat przyjmie zmiany, to Porozumienie poprze je w Sejmie. Tak przynajmniej twierdzą anonimowi rozmówcy „Rzeczpospolitej”. „To efekt niewywiązania się z porozumienia zawartego przed 19 grudnia” – przyznał jeden z polityków z otoczenia Jarosława Gowina.

Politycy PO – w rozmowie z „Rzeczpospolitą” – zapowiedzieli, że nie będą w Senacie głosowali nad wprowadzeniem poprawek do ustawy, lecz odrzucą ją w całości. W takiej sytuacji Sejm będzie głosował za lub przeciw odrzuceniu nowych regulacji. Jeśli Sejm przyjmie „ustawę kagańcową”, to trafi ona na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, który najprawdopodobniej przepchnie ją dalej.

Wyższa izba parlamentu zajmie się „ustawą kagańcową” po 6 stycznia. Opozycja nie zamierza kapitulować. W przygotowaniu jest wniosek do Komisji Weneckiej, a marszałek Tomasz Grodzki zapowiedział spotkanie z Verą Jourową z Komisji Europejskiej.

W senackiej debacie – zgodnie z zapowiedziami Krzysztofa Kwiatkowskiego  – uczestniczyć mają przedstawiciele środowisk sędziowskich, prokuratorskich i społecznych. Ma to umożliwić rzetelną i uczciwą dyskusję.

Polacy sami sobie zainstalowali przy korycie wrogów Polski – PiS.

Kmicic z chesterfieldem

2019. To był rok zamachów: oburzającego na praworządność, morderczego na klimat, wstrętnego na prawa osób LGBT, smutnego na edukację, absurdalnego na historię i prawdę. Ale budziła się też nadzieja niesłusznie nazywana matką głupich. Możesz pomóc nadziei wspierając wolne media.

Jest późny wieczór 12 grudnia 2019. Na stronie Sejmu pojawia się ustawa dyscyplinująca vel kagańcowa. Rzucam okiem, jest jeszcze gorsza niż się spodziewaliśmy. Trzeba zareagować natychmiast, bo OKO.press próbuje łączyć ogień z wodą, czyli analityczną uwagę z szybkością mediów.

Wybieram art. 9d., szczególnie bezwstydny. W kwadrans graficzka Hanka Szukalska, jedna  z osób mniej widocznych (pisze rzadko), ale kluczowych dla OKO.press, tworzy mema z cytatem wpisanym w twarz Zbigniewa Ziobry. Doskonały prawda?

Więcej >>>

Magdalena Adamowicz, tragicznie zmarłego prezydenta Gdańska, apeluje teraz o zaprzestanie ataków na marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego. Jak sama przyznaje, nowa fala hejtu może doprowadzić do kolejnych tragedii.

“Oszczerstwa mają rozbudzić nienawiść. Ta nakręca spiralę mowy nienawiści. W…

View original post 1 463 słowa więcej

 

Kaczyńskiemu pokazać ucho od śledzia

Tym razem w ostatnią niedzielę 2019 postanowiłem podsumować wydarzenia całego minionego roku z lekkim przymrużeniem oka…

Kuchenne rewolucje Czarneckiego juniora

W mijającym roku syn niezawodnego europosła Richarda Henry’ego prawie, że wcielił się w rolę Magdy Gesler. Z tą różnicą, że w TVN na Sylwestra nigdy nie kroi się gości, co uczynił Czarnecki junior. Biorąc pod uwagę obecną sytuację Richarda Henry’ego po bolesnym rozstaniu się z fotelem wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego i upadku do roli szeregowego eurposła, młody Przemek powinien rozważyć przebranżowienie i w związku z tym podnieść szybko swoje kwalifikacje kulinarne, bo uzdrawianie restauracji może okazać się dla niego alternatywną ścieżką zawodową. W końcu jako zaledwie trzydziestosześciolatek nie może liczyć, że do końca życia będzie go chronił immunitet poselski.

Dwie Wieże albo afera, której nie było

Pod koniec stycznia pełnomocnicy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera złożyli zawiadomienie w prokuraturze dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego dotyczącego braku zapłaty za zlecenie  związane z przygotowaniem do budowy tzw. K-Towers w Warszawie, na działce należącej do Spółki „Srebrna”. W tym samym czasie „Gazeta Wyborcza” opublikowała zapis nagranych przez Birgfellnera rozmów z prezesem PiS-u, z których wynikało, że postrzegany jako słaby i niezaradny Kaczyński, jest w rzeczywistości twardym negocjatorem biznesowym i prawdziwym rekinem finansjery, a ponadto świetnie zna się na deweloperce. W wyniku tych rewelacji austriacki biznesmen był siedmiokrotnie przez wiele godzin przesłuchiwany przez polską prokuraturę, prezes Kaczyński zaś nawet nie otrzymał wezwania, a do dokumentacji dołączono jego zeznania złożone w zupełnie innej sprawie.  W tym samym czasie poparcie dla Zjednoczonej Prawicy nieustająco rosło… Birgfellner, oprócz słynnych „taśm Kaczyńskiego”, przedstawił także niezapłaconą fakturę na ponad milion euro i jeszcze gratis oskarżył Prezesa wszystkich prawdziwych Polaków o łapówkarstwo. I nic mu to nie pomogło.  Po blisko dziewięciu miesiącach postępowania, tuż przed wyborami parlamentarnymi, prokuratura zdecydowała, że odmawia wszczęcia sprawy. W międzyczasie zmieniono też przepisy w sprawie zaskarżenia decyzji prokuratury w taki sposób, by maksymalnie utrudnić taką sprawę. Ostatecznie jednak Birgfellner złożył do sądu zażalenie na decyzję polskiej prokuratury, a ponadto zawiadomił o podejrzeniu przestępstwa prokuraturę austriacką. Teraz tylko można cierpliwie czekać, kiedy Prezes otrzyma wezwanie na przesłuchanie w Wiedniu, a może nawet, gdyby się nie stawił, zacznie być ścigany przez Interpol.

Działki Morawieckiego, czyli  miliony mniej warte niż jeden zegarek

Oświadczenia majątkowe, zwłaszcza zgodne ze stanem faktycznym, nie są najmocniejszą stroną polityków PiS-u. W kończącym się roku wypłynęło parę „drobnych” nieścisłości u Dworczyka, Banasia i samego premiera Morawieckiego. Ten ostatni zaliczył w pełni wiosny przykrą historię z ujawnieniem nabycia dzięki układom z kardynałem Gulbinowiczem działki po wyjątkowo okazyjnej cenie. Premier zapewniał oczywiście, że zarabiał zawsze uczciwie, działka ponoć należała do jego żony, a jeśli zarobił cokolwieczek na jej sprzedaży (znaczy nie on, lecz jego żona), to wszystko przekaże na cele charytatywne. Swoją drogą, odkąd PiS doszło do władzy, to Caritas dzięki wpłatom, mającym rekompensować przekręty, niewątpliwie opływa w dostatki. Nieco wcześniej prawdomówny Mateusz podobnie tłumaczył się z akcji BZ WBK, na których zarobił ponad 1,23 miliona. A pamiętacie zegarek Nowaka i jego konsekwencje polityczne? Jeden zegarek był wtedy wart więcej niż miliony Morawieckego… O, tempora! O, mores!

To wszystko wina Doriana

Wujek Sam w postaci ukochanego przez polski naród Donalda Trumpa, mimo  solennych obietnic, nie przyjechał do Polski na 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej. Zamiast spotkać się z wygadanym Andrew i niemową Agatą wolał uciąć sobie partyjkę golfa z przyjacielem Dorianem. No, cóż może na następną rocznicę huragan Dorian nie wpadnie na Florydę do Trumpa.

Burdel w domu pielgrzyma

Kamienica Mariana wzbudziła w tym roku ogromne zainteresowanie, zwłaszcza gdy został prezesem NIKu. Może dlatego, że za niewielką opłatą można w niej odpocząć godzinkę po długiej podróży, zwłaszcza przy okazji kolejnej miesięcznicy wawelskiej. Kamienica w Krakowie cieszyła się tak dużym uznaniem polityków PiS-u i zapewne z tego względu do tej pory nie zdymisjonowali jej właściciela (a po za tym, o dziwo, podobno byłoby  to sprzeczne z brzydkim słowem na K). Zresztą znając upodobania niektórych polityków obecnej partii rządzącej pokojach u Banasia nawet dla ministra Kamińskiego znajdzie się jakaś miła bokserka czy inna labradorka.

Ekologiczny grzech ciężki kontra totalitarny ekologizm

Polski kościół katolicki i jego hierarchowie nie przestają mnie zaskakiwać i w swoich absurdach niezmiennie utrzymują formę. Ostatnio arcybiskup Jędraszewski, który sprawia wrażenie, jakby homilie wygłaszał pod nieustającym wpływem mocnych środków odurzających, stwierdził, że ochrona klimatu to ciężki grzech i nowy totalitaryzm, gdyż w Biblii jest napisane, że człowiek nie ma się nad Ziemią rozczulać, lecz czynić ją sobie podległą. Biorąc pod uwagę, że papież Franciszek zachęca do działań na rzecz środowiska i spotyka z aktywistką Gretą Thunberg oraz rozważa wprowadzenie do Katechizmu pojęcia grzechu ekologicznego, to słowa polskiego hierarchy nijak się mają do nauczania papieskiego. W tym kontekście można domniemywać, że pojawienie się schizmy polskiej może nastąpić wcześniej, niż otrzeźwienie Jędraszewskiego. Nie zdziwi mnie specjalnie, jeśli niebawem wybierzemy na papieża polskiego kościoła ukochanego przez PiS i naród ojca Tadeusza. W końcu jeśli w Rzymie papieżem został jezuita, to u nas może być redemptorysta.

Forma opozycji

Zbliża się koniec roku, a niebawem też koniec maratonu wyborczego, w którym opozycja do tej pory odnosiła same wątpliwe sukcesy. Tymczasem przeciwko Usainowi Dudzie Boltowi zostanie wystawiona liczna reprezentacja w składzie: prawdziwa dama Małgorzata Kidawa-Błońska, dżentelmen z partii chłopskiej Władysław Kosiniak-Kamysz, katolik Szymon Hołownia z „Mam Talent” i Jolanta Duda znikąd. Skład skromny, konkurencja duża, a trenerzy i ich aystenci muszą jeszcze doszlifować pewne szczegóły. Natomiast znając poziom opozycyjnej reprezentacji znalezienie „najlepszych” kandydatów da tyle samo, co i szlifowanie formy. Tak czy inaczej – druga kadencja Adriana i wypierpol gwarantowany.

Krystyna gwałci etykę

Etyka sędziów nowego Trybunału Konstytucyjnego to trudny temat. Zwłaszcza, gdy sędzią została była posłanka, głosująca za Kodeksem Etycznym dla sędziów, a teraz go łamiąca. Na przykładzie Krystyny Pawłowicz znów potwierdza się zasada, że politycy PiS w momencie przystąpienia do partii dostają nową inteligencję, produkowaną w podziemnych fabrykach na Żoliborzu, a potem zatwierdzaną w gabinecie na Nowogrodzkiej i furmankami dostarczaną na Wiejską. Niezawodna sędzia Krystyna, jako osoba głęboko uzależniona od Twittera, nie mogła się powstrzymać i musiała wdać się w polemikę z Małgorzatą Kidawą-Błońską, używając przy tym mocnego języka i argumentów ad personam. Rozumiem, że może zazdrościć urody i klasy kandydatce PO w wyborach prezydenckich, ale żeby od razu napadać na nią tak, by nawet partyjni koledzy musieli się wstydzić, to doprawdy sędziemu TK (pamiętamy, że wcześniej kazała tytułować się posłem, a nie posłanką) nie wypada…

Putin, jak bezprawie PiS, które marszałek Grodzki chce zwalczyć

Więcej o podłożu protestu PL polityków ws. słów Putina >>>

Onet donosi, że nieoficjalnie poznał plan marszałka Senatu na najbliższe dni. W kwestii ustaw „kagańcowych” Tomasz Grodzki zamierza spotkać się z wiceszefową KE ds. praworządności, natomiast później ma odbyć się debata z udziałem zagranicznych gości w tej sprawie.

20 grudnia, tuż przed Świętami, po niecałych 48 godzinach w Sejmie przyjęto ustawę autorstwa posłów PiS dotyczącą zmian w wymiarze sprawiedliwości.

Ustawa, nazywana „kagańcową”, była krytykowana przez ekspertów, w tym Biuro Analiz Sejmowych, a opozycja twierdzi, że zmiany pozwolą na jeszcze ostrzejszą kontrolę środowiska sędziowskiego. Autorzy ustawy z kolei bronią nowelizacji, podnosząc, że chcą w ten sposób zatrzymać „chaos” w sądownictwie.

Onet: Grodzki poleci do Brukseli na spotkanie z wiceszefową KE ds. praworządności

Teraz nowelizacja trafi do Senatu, a według nieoficjalnych informacji portalu Onet już 8 stycznia 2020 roku odbędą się spotkania dwóch komisji senackich: ustawodawczej i praw człowieka. Tego samego dnia dojdzie do jeszcze jednego, może nawet ważniejszego spotkania, bo, jak czytamy:

Marszałek Senatu poleci na jeden dzień do Brukseli na zaproszenie Very Jourovej, wiceszefowej Komisji Europejskiej. Tomasz Grodzki uda się tam wraz z grupą prawników.

Spotkania ws. ustaw PiS, nieoficjalnie – będzie list do Komisji Weneckiej

Jourova to następczyni Fransa Timmermansa, w nowej Komisji Europejskiej kierowanej przez Ursulę von der Leyen. Czeszka odpowiada, tak jak Holender, za sprawy praworządności. Niecały tydzień później, 14 stycznia, prawdopodobnie parlamentarny zespół ds. praworządności przeprowadzi coś na kształt debaty. Onet wskazuje, że mają na niej pojawić się także zagraniczni goście.

Posiedzenie Senatu, na którym najpewniej senatorowie zajmą się nowelizacjami PiS, jest zaplanowane na 15 stycznia. Co więcej, przed nim do Komisji Weneckiej ma trafić list z polskiego Senatu w tej sprawie.

Kreml zaczyna od propagandy, zimnej wojny, a kończy jak zwykle, jak na Krymie, w Donbasie

Po serii wypowiedzi Władimira Putina na temat rzekomej współpracy Polski z hitlerowskimi Niemcami i twierdzeniu, że 17 września ZSRR nie zaatakowało naszego kraju, ale wojska sowieckie „wkroczyły do Polski po tym, kiedy polski rząd utracił kontrolę nad swoimi siłami zbrojnymi”, polski IPN oraz MSZ wydały stosowne komunikaty.

Ponadto ambasador Rosji w Warszawie, Siergiej Andriejew został pilnie wezwany do siedziby Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Wiceminister resortu Marcin Przydacz poinformował PAP, że podczas spotkania przekazano Andriejewowi „w imieniu polskich władz stanowczy sprzeciw wobec insynuacji historycznych, których dopuścili się kilkukrotnie w ciągu ostatnich dni przedstawiciele najwyższych władz Federacji Rosyjskich, w tym, w szczególności, prezydent Władimir Putin, jak również przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin.”

Dodał, że Polska „z niepokojem i niedowierzaniem odnotowuje wypowiedzi przedstawicieli władz Federacji Rosyjskiej, w tym Prezydenta Władimira Putina dotyczące genezy i przebiegu II wojny światowej, które prezentują fałszywy obraz wydarzeń”.

Zupełnie inaczej przebieg spotkania relacjonuje rosyjski ambasador, który wręcz je bagatelizuje. Twierdzi on, że wiceminister Przydacz nie uczestniczył w spotkaniu.

Pana Przydacza nie było na spotkaniu. Jeśli takie wypowiedzi padły, to stało się to poza moją wizytą w MSZ” – komentuje Andriejew dla agencji TASS, twierdząc, że spotkał się z nim zastępca dyrektora Departamentu Wschodniego Jan Hofmokl.

W opinii rosyjskiego ambasadora rozmowa była „twarda, ale uprzejma” i nie padły w jej trakcie przytaczane przez polskie MSZ słowa. „Gdyby takie słowa padły, to „wówczas, oczywiście, spotkałyby się z adekwatną odpowiedzią na tak bezpodstawne i obraźliwe stwierdzenia na temat mojego kraju i mojego prezydenta” – komentuje Andriejew.

Dla Kremla PiS to wymarzony przeciwnik, wręcz przyjaciel. Ta sama kultura antydemokratyczna.

Kmicic z chesterfieldem

Antoni Macierewicz odniósł się do słów Putina.

Wiceszef partii rządzącej uważa, że nie można być biernym wobec słów Putina. – Są one publiczna i słowną agresją. Prezydent Rosji próbuje Polskę wyizolować i uczynić wyrzutkiem społeczności międzynarodowej, trzeba mieć na uwadze iż taka jest intencja i odpowiedź też musi być poważna – skwitował Macierewicz.

Więcej >>>

Po zawiadomieniu Jarosława Kaczyńskiego prokuratura przez lata bezskutecznie szukała haków na organizatorów największych pokazów lotniczych w Polsce. W końcu zatrzymała trzech wysokich rangą oficerów na podstawie opinii, którą sporządził członek rady programowej PiS. Sąd nie pozostawił na niej i jej autorze suchej nitki.

Więcej >>>

Więcej >>>

Polityka PiS sprzyja wielkoruskiemu imperializmowi i zagraża polskiej niepodległości.

W okresie przedświątecznym Władimir Putin zaatakował Polskę, zarzucając jej fanatyczny antysemityzm i współpracę z Hitlerem. Zrobił to kilkakrotnie przy różnych okazjach, więc z pewnością nie był to przypadek. Nie „chlapnęło mu się”, miał to starannie przemyślane i…

View original post 591 słów więcej

 

PiS: burdel, ruja i poróbstwo. Ziobro, Banaś, Morawiecki

Dzień bez nowych faktów dotyczących Mariana Banasia jest dniem straconym. Teraz okazuje się, że pracując w resorcie finansów obecny pancerny szef NIK bardzo lubił chyba podróżować.

I to służbowymi autami, których miał aż trzy. Przejechał łącznie 117 465 km, wykorzystując 14 159 litrów paliwa za kwotę 67 353,74 zł.

Zawrotna kariera, służbowe samochody i dobre pieniądze

Banaś od listopada 2015 roku pełnił funkcję wiceministra finansów. W czerwcu 2019 roku został zaś szefem resortu finansów. Pod koniec sierpnia głosami posłów PiS został z kolei wybrany na stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Iście zawrotna kariera z dobrymi pieniędzmi w tle.

– Przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto Mariana Banasia w okresie 2015-2019 wynosiło 11.732,59 zł. Marianowi Banasiowi z tytułu pełnienia dodatkowych funkcji w Ministerstwie Finansów nie było wypłacane dodatkowe wynagrodzenie – przekazał mediom wydział prasowy ministerstwa finansów.

– Marian Banaś w latach 2015-2019 korzystał łącznie z 3 samochodów służbowych: 2 samochodów marki Skoda oraz 1 samochodu marki Audi. Pojazdy były samochodami służbowymi Ministerstwa Finansów, z których korzystali również inni członkowie kierownictwa. Pan Minister Banaś przejechał tymi samochodami łącznie 117 465 km, wykorzystując 14 159 litrów paliwa za kwotę 67 353,74 zł – ujawnia ponadto wydział prasowy.

Sam Banaś bardzo często korzystał z dobrodziejstwa, jakim są samochody służbowe. W samym 2016 roku odbył aż 21 podróży służbowych, z tego 18 razy kursował z szoferem. Oprócz tego 3 razy korzystał z samolotu. W 2017 roku podróży służbowych było już 43. W kolejnym roku liczba krajowych wyjazdów spadła do 24, a w tym do 6. Przejechał jednak łącznie aż 117 465 km, wykorzystując 14 159 litrów paliwa za kwotę 67 353,74 zł.

Problemy Banasia

Tego roku Banaś nie będzie już wspominał dobrze. Możliwe, że afera dot. jego oświadczeń majątkowych, która wybuchła niedługo przez wyborami parlamentarnymi, zakończy ostatecznie jego karierę. Wszystko zaczęło się od tego, że media odkryły, że należała do niego jedna z krakowskich kamienic, w której do tego prowadzony jest tzw. hotel na godziny. W międzyczasie na jaw wyszły i inne fakty. Z oświadczeniami majątkowymi urzędnika wiązały się i inne kontrowersje. Kontrola CBA dotycząca sprawy zakończyła się dopiero 16 października. Okazało się, że Banaś posiadał w domu 200 tys. zł, których pochodzenia nie ujawnił. Do tego był właścicielem rzeźby, którą kupił za pomocą podejrzanej, domniemanej piramidy finansowej.

Na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w jego oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych.

Sam Banaś pozostaje szefem NIK, mimo nacisków ze strony PiS, w tym samego Jarosława Kaczyńskiego. Wygląda to trochę tak, jakby tonąc chciał pociągnąć na dno i innych.

Zero dowodów na marszałka Grodzkiego, tylko pisowskie insynuacje. Czekamy na nazwanie lekarzy sektą lekarzy

Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie protestuje przeciw zniesławianiu lekarzy przez media państwowe, kiedyś nazywane publicznymi. Chodzi o materiał w regionalnej TVP3, w którym przedstawiono dwa przypadki rzekomego przekazania pieniędzy przez rodziny ciężko chorych pacjentów chirurgowi Tomaszowi Grodzkiemu w czasach, gdy był on dyrektorem szpitala w Zdunowie.

TVP 3 powołało się na Radio Szczecin. Pracownik tej rozgłośni (trudno określać go mianem dziennikarza) Tomasz Duklanowski w rozmowie z TVP3 powiedział m.in.: – „Myślę, że tych spraw będzie jeszcze więcej. Wiadomo, że wielu lekarzy bierze łapówki”.

„Wyrażamy kategoryczny sprzeciw wobec wypowiedzi dziennikarza Tomasza Duklanowskiego wyemitowanej na antenie TVP 3 podczas „Kroniki” w dniu 22 grudnia. Treści formułowane przez ww. dziennikarza, sugerujące jakoby wielu lekarzy przyjmowało łapówki, mają znamiona znieważenia i zniesławienia lekarzy i wykazują wysoki stopień szkodliwości społecznej” – napisała w oświadczeniu prezes szczecińskiej izby lekarskiej Magda Wiśniewska. Pismo zostało wysłane do Piotra Demiańczuka szefa oddziału regionalnego TVP w Szczecinie.

Swoje pismo prezes Wiśniewska zakończyła następująco: – „Elementarne wydaje się oczekiwanie od wszystkich dziennikarzy, a przede wszystkim od tych, którzy reprezentują media publiczne, powstrzymania się od krzywdzących uogólnień i nieuprawnionych sądów”.

Przypomnijmy, że kuriozalne zarzuty wobec prof. Grodzkiego sformułowało Stowarzyszenie Godność. O tym napisano tutaj: „Pisowskie polowanie na marszałka Grodzkiego”.

Czego nie dotknie się Kaczyński, wytwarza czyste zło. Midas zła.

Kmicic z chesterfieldem

Jacek Sasin zaliczył właśnie trudne spotkanie z rzeczywistością. W listopadzie mówił: nie będzie żadnych podwyżek cen prądu. W połowie grudnia zmienił ton: ewentualne podwyżki wszystkim zrekompensujemy. Tuż przed nowym rokiem o rekompensatach zapomniał. Mamy nową opowieść: podwyżki są, ale niskie

Nietrudno więc się dziwić, że Sasin o rekompensatach przestaje opowiadać. Szczególnie że w Polsce ceny prądu należą do najniższych w Europie i podwyżki są nieuniknione – ceny uprawnień do emisji CO2 są w tej chwili pięciokrotnie wyższe niż jeszcze trzy lata temu, a polska energetyka jest oparta na węglu.

Polski rząd nie ma do dyspozycji tak dużego budżetu, aby w nieskończoność subsydiować rachunki za prąd.

Więcej o podwyżce prądu i Sasinie >>>

  • Ten uczciwy to oczywiście marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki. Tak szczuje gadzinówka TVP.

W Polsce mamy teraz bardzo bolesny, dojmujący, jaskrawy splot dobra i zła.

TO PRZESŁANIE ŚWIĄTECZNE JEDNAK TROCHĘ ŁAGODZI OBYCZAJE, CHOĆ NIE ZAWSZE, SKORO PIS-OWSKI TROLL, PANI KRYSTYNA PAWŁOWICZ, W OKRESIE ŚWIĄTECZNYM…

View original post 915 słów więcej

 

Jędraszewski, Kaczyński, Banaś – św. trójca PiS

Nie milkną echa kolejnej bulwersującej wypowiedzi metropolity krakowskiego. „Abp Jędraszewski znalazł nowego „wroga” – tym razem jest to „ekologizm”.

Kuriozalne słowa arcybiskupa wywołały wiele krytycznych komentarzy, także księży katolickich: „Lemański o Jędraszewskim: „Uczyli mnie w domu wyrozumiałości dla starszych ludzi”.

https://twitter.com/zdarzen/status/1210607462677647361

W obronie metropolity krakowskiego stają za to przedstawiciele partii rządzącej. Tak oto na Twitterze odniósł się do sprawy jeden z nich Kazimierz Smoliński: – „Zmasowany atak na abp. Jędraszewskiego nas katolików i patriotów poraża. Ale niestety jest to tylko wycinek tego do czego jest zdolny system spod sztandaru LGBT. Rząd PiS jest gwarantem normalności w tym zwariowanym świecie. Nie pozwólmy aby oni kiedykolwiek zdobyli władzę”.

Jak widać, poseł Smoliński, który ostatnio uaktywnił się bardzo na Twitterze, próbuje dorównać pisowskim „mistrzom” w sieci. Tarczyńskiemu czy Brudzińskiemu chyba rośnie konkurencja…

„Cóż… jak widać mamy już nowy trójpodział władzy Kaczyński – Jędraszewski – Banaś. Tylko tacy liderzy skutecznie wyprowadzą nas z UE” – gorzko kpił jeden z internautów.

Więcej >>>

Więcej >>>

Więcej >>>